Zapewne wszyscy bardzo dobrze znacie markę Maybelline. Niewiele jest kobiet, które nie miałyby styczności z kosmetykami tej marki, a wiele z nich ma wśród jej produktów swoich ulubieńców. Mało osób jednak wie, że mimo iż w reklamach przedstawia się ją jako "Maybelline New York", nie pochodzi ona wcale z Nowego Jorku. Dzisiaj opowiem wam trochę o książce "Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline" napisaną przez dziedziczkę tego kosmetycznego imperium oraz o tym, czy warto przeczytać tę prawie 500-stronicową historię.
Opowieść ta zaczyna się w roku 1911 w miasteczku Morganfield w stanie Kentucky. Poznajemy historię całej rodzinny Williamsów, ze szczególnym uwzględnieniem losów Toma Lyle'a Williamsa, założyciela marki. Jego ścieżka do kariery była długa i przewrotna. Zdarzały mu się wzloty i upadki, osobiste tragedie i przeszkody rzucane przez los. Momentem, w którym jednak cała historia zaczyna się naprawdę jest sytuacja gdy jego siostra Mabel uczernia swoje przypadkiem wypalone brwi i rzęsy mieszanką wazeliny i sadzy. Wtedy to odnajduje pomysł na biznes, który jest w stanie przezwyciężyć obie wojny światowe, kryzys ekonomiczny, tabu społeczne i przeszkody rzucane przez środowiska konserwatywne. Wydaje mi się jednak, że cała historia jest ciekawa dzięki samej rodzinie Williamsów. Mimo iż Maybelline jest tutaj głównym wątkiem i wszystko kręci się wokół jej rozwoju, znacznie więcej uwagi czytelnika skupiają burzliwe perypetie bohaterów. Jest to również w gruncie rzeczy historia upadku całej rodziny, która pomimo dobrych chęci i wielkiej pomocy ze strony jej założyciela, niszczy sama siebie przez pieniądze i zazdrość.
Zdecydowanym plusem jest tutaj fakt, że historię rodziny spisał jeden z jej członków, czyli Sharrie Williams. Była ona świadkiem wielu wydarzeń, które jej dotyczyły, miała też dostęp do informacji z pierwszej ręki na temat wydarzeń z przeszłości. Podziwiam ją za obiektywność, z jaką była w stanie opisać dzieje własnej rodziny, wyjawiając tysiącom ludzi naprawdę intymne fakty na temat życia jej stryjecznego dziadka (Toma Lyle'a), babci (Evelyn Williams, zwanej też Miss Maybelline) czy rodziców.
Tak jak w przypadku biografii Heleny Rubinstein (klik), dowiadujemy się wielu ciekawych faktów na temat życia kobiet w ubiegłym wieku. Kiedy Tom Lyle założył swój biznes, większość pań nie wyobrażała sobie nawet używania tuszu do rzęs czy brwi. Jeżeli to robiły, starały się zachować naturalność w taki sposób, by nikt się nie zorientował. W tamtych czasach bowiem makijaż był zarezerwowany tylko dla aktorek, prostytutek czy cyrkowców. W latach dwudziestych jednak wiele rzeczy zostało postawionych do góry nogami, a kobiety postanowiły podjąć prawdziwą walkę o swoje prawa, a przede wszystkim o prawo do podejmowania własnych decyzji. Tak jak w przypadku Heleny Rubinstein, również Maybelline miało swój ogromny udział w "tworzeniu kobiecego piękna" oraz środków do osiągnięcia go. Z książki możemy wiele dowiedzieć się o postawach kobiet wobec rodzącego się oraz rozwijającego makijażu. Co więcej, odnajdziemy w niej autentyczne slogany reklamowe, które pojawiały się w gazetach a nawet plakaty. Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem pracy oświetleniowców, fotografów i grafików z tamtych czasów, ponieważ kobiety wyglądają na nich zniewalająco.
Uważam, że książka ta będzie naprawdę świetną pozycją dla osób, które nie tylko interesują się makijażem oraz historią marek związanych z kosmetyką, ale również lubią bardzo ciekawe biografie oraz książki osadzone w przeszłości, ukazujące sposób myślenia ludzi żyjących w dawnych czasach. Mnie historia bardzo się podobała, choć jest w pewnym sensie bardzo smutna. Mimo wszystko polecam przeczytać!
Znacie już historię marki Maybelline? A może wiecie o jakichś ciekawostkach na jej temat?
Nie zapomnijcie o Instagramie!
Słyszałam o tej książce i przyznam szczerze, że z wielką ochotą bym ją przeczytała. Zwłaszcza te postawy kobiet do makijażu, gdy był u kolebki - bardzo by mnie interesowały.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka cieplutkie! :)
Ciekawa pozycja, ale dosyć rzadko sięgam po takie ksiązki :)
OdpowiedzUsuńMoże zajrzę. Nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńAleż mnie teraz zaciekawilas, koniecznie muszę ją kupić!
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, lubię takie historie, swego czasu miałam dostęp na uniwerku do tej cudownej encyklopedii którą wydało L'oreal i którą ciężko jest dostać, aż żałuje, że mi taka szansa koło nosa minęła, bo tam była cała historia makijażu i pielęgnacji, dlatego uważam, że przydałoby się więcej książek bo mało kto wie że np. Helena Rubinstein pochodziła z Polski czy np. olejek tsubaki uważany był za sekret geishy.
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych książek biograficznych :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja brzmi bardzo interesująco, a któż nie zna marki Maybelline? Może mężczyźni;))
OdpowiedzUsuńKsiążka prezentuje się ciekawie : ) Może po nią sięgnę w wolnym czasie : ) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc ta marka aż tak bardzo mnie nie ciekawi abym sięgała po książkę związaną z jej historią :P
OdpowiedzUsuńMyślę,że to może być bardzo ciekawa pozycja nawet jeśli ktoś nie jest wielkim fanem tej marki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie miałam okazji nic o tym czytać, ale historia wydaje się ciekawa ;).
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki uchylające rąbka tajemnicy dotyczącej powstawania największych firm. Z przyjemnością sięgnę po nią i zanurzę się w historii rodziny Williamsów.
OdpowiedzUsuń