Pewnie wielu z was zdarzyło się niechcący upuścić lub zepchnąć z szafki kosmetyk prasowany, który pokruszył się na miliony kawałków. Niewiele osób jednak zdaje sobie sprawę, że istnieje łatwy sposób by naprawić zniszczone w ten sposób produkty. Upadek mojego ulubionego cienia do brwi z Golden Rose sprawił, że postanowiłam się nim z wami podzielić :)
1. Pokruszony produkt rozdrabniamy jeszcze bardziej. Do tego zadania można wykorzystać np. trzonek pędzla.
2. Do produktu dolewamy czysty alkohol, ja użyłam w tym celu wódki. Wlewamy tyle, by wszystko można było ławo wymieszać i stworzyć jednorodną masę.
3. Po kilku minutach formujemy wszystko tak, jak chcemy by ostatecznie wyglądało, dociskamy oraz wygładzamy. Pozostawiamy na kilka godzin, aby alkohol mógł wyparować. Później wystarczy już tylko wyczyścić ładnie opakowanie i kosmetyk jest prawie jak nowy :)
Sposób ten może nieznacznie zmienić właściwości produktu, jednak nie powinny być to diametralne zmiany.
Znałyście wcześniej ten sposób? Czy wam, tak jak mnie, często rzeczy lecą z rąk? :)
Nie zapomnijcie o Instagramie!
Juz kiedyś ta metoda uratowała moje cienie do powiek : )
OdpowiedzUsuńMam tyle pokruszonych cieni. Będę musiała wypróbować ten trik ;)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńWow, nie znałam tego sposobu. Super!
OdpowiedzUsuńŚwietny patent :)
OdpowiedzUsuńA rozświetlacz da się tak naprawić?
OdpowiedzUsuńJa znam, ale zawsze pójdzie coś nie tak. Często dolewam za dużo np. spirytusu salicylowego i puder nie chce zaschnąć innym razem tworzy się skorupka och muszę jeszcze trochę się z tym pobawić.
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób, kiedyś słyszałam ale nie każdy go zna :) Mi z rąk wszystko wylatuje, nawet stłukłam żyrandol przy jego myciu, taka sierota ze mnie ;)
OdpowiedzUsuńSposób stary jak świat ale działa :).
OdpowiedzUsuńPróbowałam z różem i działa :) róż nie zmienił nawet właściwości. Polecam tą metodę
OdpowiedzUsuńNa szczęście nigdy nie pokruszył mi się cień, więc nie musiałam stosować tego sposobu, ale i tak warto wiedzieć :)
OdpowiedzUsuńkiedyś co chwilę wypadały mi róże z rąk i kruszyły się w drobny mak - wtedy nie znałam tej metody :( teraz nie jestem taka niezdarna i nie mam jak sprawdzić tego sposobu :D
OdpowiedzUsuńOj zdarza mi się stosować ten sposób :).
OdpowiedzUsuńteż kiedyś pisałam na blogu o tej metodzie, jej jedyny minus, to taki, że cienie stają się ciut mniej intensywne :)
OdpowiedzUsuńDawno temu sama tak robiłam :D
OdpowiedzUsuńOoo, przydatne, bo ja zawsze zakatuje tak bronzer. ;<
OdpowiedzUsuńOstatnio upuściłam swój róż, muszę wypróbować ten sposób :)
OdpowiedzUsuńMuszę zastosować taki patent, bo właśnie mi się róż niestety pokruszył. :<
OdpowiedzUsuńCzytałam o takich trikach, ale nie musiałam ich stosować, bo żadne cienie mi się jeszcze nie pokruszyły :D
OdpowiedzUsuńTakim sposobem ratowałam mój róż do policzków! :)
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny trick, ostatnio jakoś nic nie upuściłam, ale mam kota, który lubi zrzucać :-)
OdpowiedzUsuńZnam i niestety miałam okazję stosować. Niestety mam pecha i czasami odnajduję swoje produkty w stanie agonalnym, mimo, że nie pamiętam, żebym robiła im krzywdę...
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że pokruszony cień da się uratować. ;))
OdpowiedzUsuńOpukać w niemalowane, rzadko coś mi się pokruszy :)
OdpowiedzUsuńGdzieś kiedyś widziałam ale to już bardzo dawno podobny wpis o reanimacji kosmetyków po "wypadku" na moje szczęście jeszcze nie miałam okazji tej metody testować :). Ale fajnie że o tym piszesz bo nie jednej dziewczynie się to przyda :)
OdpowiedzUsuńZdarza mi się używać tego sposobu :)
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób! Nigdy o nim nie słyszałam, a często mam problem z pokruszonymi kosmetykami. Na pewno wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować patentu ;)
OdpowiedzUsuńStosowałam wiele razy... tylko nigdy z wódką. Szkoda wódki :-P Tym bardziej, że czysta w cale nie jest czysta - ma raptem czterdzieści kilka procent alkoholu, reszta to dodatki "smakowe" i woda, które nie parują już tak dobrze. Polecam spirytus rektyfikowany - 95% mocy ;-P
OdpowiedzUsuńświetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńMój róż rozbił się na drobne kawałki :) Ja właśnie też słyszałam, że lepiej spirytus niż wódkę. :) Ale nie mam w domu spirytusu :P i jeszcze nie wypróbowałam tego triku :)
OdpowiedzUsuńDobry patent. Tylko czy alkohol w pełni wyparuję? Żeby później nie okazało się, że coś tam zostało i będzie wysuszało. Mnie podczas takich upadków od razu rozpada się wszystko na kawałki, łącznie z opakowaniem, tak że nawet nie ma co zbierać ;p
OdpowiedzUsuńDla mnie to nowy sposób ;) muszę go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem ostrożna ze swoimi kosmetykami, ale nigdy nic nie wiadomo :)
OdpowiedzUsuńJa tak ratowałam paletkę do makijażu, dodatkowo owinęłam monetę gazikiem i odcisnęłam na koniec nadmiar alkoholu :) Przy okazji ładny wzorek się utworzył :D
OdpowiedzUsuńNa pewno mi się prędzej czy później ta rada przyda, bo często coś wylatuje mi z rąk:)
OdpowiedzUsuńAle to jest dobry pomysł! Musimy wypróbować ten patent :)
OdpowiedzUsuńznam ten sposób, ale niestety mam niektóre taaakie kosmetyki, że potem i tak sie kruszą :<<
OdpowiedzUsuńFajny sposób.
OdpowiedzUsuńMoże i z cienia w pyle w taki sposób można by zrobić cień prasowany?!
bardzo przydatny post1 :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, odwdzięczam się za klikanie w kliki :)
http://followthefashion-blog.blogspot.com/
Przyszłaś mi z ratunkiem! Po ostatnich wyjazdach kilka moich kosmetyków się pokruszyło... :( melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSposobu nie znałam, ale na pewno się przyda! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSłyszałam gdzieś już o tym sposobie, jestem ciekawa jak się sprawdza. Warto mieć takie triki w zanadrzu :)
OdpowiedzUsuńo zmora wielu kobiet, ale o tym sposobie jeszcze nie słyszałam! :) koniecznie go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł ;-) na pewno skorzystam ;-)
OdpowiedzUsuńDobry sposób nie jest zły :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że mój cień do brwi jednak zostanie odratowany :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie ratowałam kosmetyków, choć już wielokrotnie widziałam podobne posty na blogach :) Na szczęście akurat kosmetyków tak z rąk nie wypuszczam, gorzej z np. telefonem ;)
OdpowiedzUsuńWow! Nie znałam tego sposobu ale jest naprawdę świetny! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna metoda już o niej wiele razy słyszałam, choć nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńhmm.. kto by pomyślał, że ten alkohol rozwiązuje tak wiele problemów… ;)
OdpowiedzUsuńNie znałam tego sposobu. :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie znałam tego sposobu. Widziałam jedynie na yt jak uratować pokruszony kosmetyk, jednak twój pomysł jest o wiele prostszy i szybszy! :)
OdpowiedzUsuńcosska-life.blogspot.com/
Ojejku dziękuje za post bo akurat przyda mi się to do mojego pudru :) Buziaki
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym sposobie, ale jeszcze nigdy nie testowałam, bo nie było potrzeby.
OdpowiedzUsuńKiedyś tak naprawiałam cień do powiek :)
OdpowiedzUsuńTo uczucie, gdy rano upuścisz paletkę Inglota i pokruszysz kilka kasetek, i nagle znajdujesz ratunek <3
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę wypróbować ten sposób, mam tyle zniszczonych kosmetyków! I wódkę też mam :)
OdpowiedzUsuńOo bardzo ciekawy wpis 😊 bardzo ładny blog
OdpowiedzUsuńNie, nie znałam. Ale jak tylko wrócę do domu po szkoleniu na.pierwszy ogień idę i naprawiam cienie a takich mam już kilka ;-)
OdpowiedzUsuńOstatnio wykorzystałam ten patent do sklejenia pudru. Działa! :D
OdpowiedzUsuńNiby znam tę metodę i niby nawet mam kilka kosmetyków potrzebujących natychmiastowego ratunku ale jakoś zawsze boję się że bardziej je zepsuję :D
OdpowiedzUsuń